Szukaj

A A A
Drogie Młodsze Koleżanki i Młodsi Koledzy,
nazywam się Miłosz Bidziński, jestem absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego i przedstawiam Wam swoją „ciekawą sylwetkę”:
Po maturze poszedłem do Szkoły Filmowej w Łodzi, bo chciałem być reżyserem.
Obecnie pracuję w zawodzie. Mam własną firmę i polecam swoje umiejętności w zakresie działań reżyserskich i producenckich. Jestem tourmanagerem Piotra Bałtroczyka, Cezarego Pazury, z którymi zjeździłem tysiące kilometrów tras na występy. Byłem w trasie po Stanach Zjednoczonych z Kabaretem Neo-Nówka i jadąc przez Chicago limuzyną do teatru czułem się jak król. Zrealizowałem mnóstwo telewizyjnych programów rozrywkowych, dla Polsatu i TVNu. Pracowałem przy serialu dokumentalnym o In vitro i poznałem historie ludzi, których pragnień i emocji nie pomieściłaby nowa hala licealna. Na studiach poprowadziłem program kulturalny dla TVP3 Łódź. Wyprodukowałem film „Nie dotyczy rowerów”, który dostał nagrodę w Gdyni i w Kazimierzu nad Wisłą. Byłem na festiwalu filmowym w Cannes. Wiele znanych twarzy z filmu i telewizji to moi koledzy z pracy (marketingowo to cenne). Z kumplem z „Jedynki” przejechaliśmy autem Stany Zjednoczone od brzegu do brzegu. Kogo to jednak obchodzi tak naprawdę oprócz mnie?
 
Te kombatanckie opowiastki to spełnienie marzeń. Moich.
Marzeń, które wyobraziłem sobie będąc uczniem I Liceum Ogólnokształcącego w Starachowicach.
Liceum, do którego przyszedłem jako egocentryczny, przejęty sobą nastolatek. Tu zrobiłem pierwsze kroki w nauce dystansu do siebie i świata. Poznałem wspaniałych nauczycieli. Ale również i takich, z którymi zderzyłem się z siłą dwóch ciężarówek. Było warto. To mnie nastroiło.
Zawarłem wspaniałe przyjaźnie, które trwają do dzisiaj. Trzymałem pierwszy raz dziewczynę za rękę z uczuciem, którego nie potrafię do tej pory opisać. Potem powiedziała chłopakowi i skończyło się uczucie.
Zaprosiłem inną dziewczynę na studniówkę. Ona się zgodziła. Cieszyłem się. To działo się wtedy.
Dzięki „Jedynce” przeczytałem wspaniałe książki, jeździłem do teatru, zagrałem trzy koncerty, napisałem wiersz, którego nikomu nie pokazałem, pokłóciłem się o rację, pochwalono mnie, dostałem zrypę, poszedłem na wagary,. Czułem się tam zarówno doceniony, jak i niezrozumiany. Normalka. Wtedy był ten czas.
Na lekcji WOK obejrzałem „Psa Andaluzyjskiego”, którego konstrukcja wywróciła mi wyobraźnię na lewą stronę i zamarzyło mi się robić filmy.
W „Jedynce” naprawdę było super.
Wy macie swoje marzenia i jeśli szukacie miejsca, z którego wyruszyć w dalsze życie to I liceum Ogólnokształcące zdaje się być świetnym punktem startowym. Dla mnie było.
 
Ściskam i życzę powodzenia,
Wasz Miłosz. Matura 2010